Redi, 21 maja 1938

Jezus!

Rano, po przebudzeniu się byłem zniechęcony, bo znów ten szary dzień, pełen troski i cierpień, lecz w czasie medytacji znikło to zniechęcenie i upodobałem sobie w obcowaniu z Bogiem.

Żeby na przyszłość po przebudzeniu się nie dopuścić żadnej myśli zniechęcającej, będę z całą przytomnością i ufnością zwracał się do Boga, nie tyle ustami, ile raczej sercem i innej myśli nie będę do siebie dopuszczał.

W innych ćwiczeniach znajdowałem pociechy i zadowolenie, na które jeszcze zbyt chciwa jest ma dusza, za to wierniejszy chcę być Jezusowi, kiedy zażąda ode mnie ofiary. Myśli swe jednak mam za bardzo zwrócone na siebie, przez co się gubię we własnej nędzy, albo też narażam się na zarozumiałość.