Redi, 09 czerwca 1938
Jezus!
Ogólnie dzisiaj byłem szczęśliwym, jednak i dzisiaj spotkały mnie utrapienia i uciski wewnętrzne. Kiedyż, o Jezu, będę się mógł z nich wyzwolić, aby Ci zawsze służyć, szczególnie wówczas, gdy żądasz ode mnie tej czystej wiary i miłości, która by wypływała z woli całkowicie Tobie oddanej?
Świętość nie polega na aktach zewnętrznych, czy też na długich modlitwach, ale na stałym usposobieniu ducha, w pobożności na stałym chodzeniu w obecności Twojej, o Jezu.
Widzę to, a jednak nie idę za Twoim głosem, który do mnie przemawia przez prace i zajęcia, zabawy i wypoczynek. Jakże więc to jest mi często powodem rozproszenia umysłu na modlitwie.
O, dobry Jezu, oto postanawiam raczej mniej wymawiać aktów i modlitw, ale za to z większą uwagą i starannością, aby ustrzec się od odmawiania ich lekkomyślnie, czy też całkiem bezmyślnie. Chcę więc w każdej chwili pamiętać o Twojej obecności, serce swe mieć zawsze u stóp Twoich, o Panie, aby tam znaczyło każdym uderzeniem nowy akt miłości.