Redi, 8 lipca 1938
Jezus!
O, jakże miło jest żyć i cierpieć dla Jezusa! On przyjmuje naszą ofiarę zawsze i wszędzie, byle byśmy tylko Mu ją złożyli i zawsze obficie ją wynagradza. Czułem się szczęśliwy w dniu dzisiejszym, bo dla Jezusa poświęciłem chwile dnia dzisiejszego. Swoje ćwiczenia duchowne odprawiłem dobrze, w nich zaś znajdowałem siłę i zapał do dalszego poświęcenia. A jednak ile jeszcze we mnie zostało starego człowieka, który przy lada sposobności się budzi i chciałby odżyć na nowo.
W czasie rekreacji południowej przybył do nas jeden z obecnych maturzystów z junioratu (z Lublińca). Jakże natura ludzka jest chciwa na coś nowego, choćby to jej żadnej nie przyniosło korzyści. Jednak starałem się trzymać na uboczu, tu zaś odezwała się miłość własna, aby się wyróżnić od innych, aby mu zaimponować swą zmianą. Lecz Ty jeden, o Jezu, wiesz, że dla Ciebie tylko to chcę czynić, dla Ciebie żyć, umierać! Tą jednak miałem z tego korzyść, że zachowałem skupienie. Postanowiłem nigdy nie brać udziału w hałaśliwych i głośnych zabawach, które wnoszą rozproszenie do duszy.