Redi, 9 lipca 1938

Jezus!

Jakże miło cierpieć dla Ciebie, o Jezu! Ale jakaż, o Panie, nieudolność w tych cierpieniach i ofiarach! Ty sam, o dobry Jezu, naucz mnie zaparcia się samego siebie, naucz mnie nieść krzyż swój, abym Cię mógł naśladować! Czułem w sobie dziś to wielkie pragnienie szczęścia, a które nam tylko może dać sam Jezus. Czymże są te zewnętrzne pociechy, jak tylko mamidłami, lecz w Bogu jest trwałe źródło wszelkiej pociechy i wszelkiego szczęścia, tam też zwracałem się, aby z Niego je czerpać. Przez cały dzień starałem się trwać w stałym duchu ofiary z siebie i umartwieniu, to też, mimo nawet licznych upadków, znajdowałem na powrót pociechę z Jezusa, jeśli tylko szczerze i z ufnością do Niego się uciekłem. W czasie pracy ręcznej łączyłem się z Nim, przez rozmyślanie o Jego cierpieniach i przeplatałem je aktami strzelistymi. Będę się więc starał w czasie pracy ręcznej rozważać naukę Jezusa i rozważania te przeplatać aktami strzelistymi.