Redi, 23 maja 1938

Jezus!

W dniu dzisiejszym do południa znów dusza moja była trapiona rozmaitymi niepokojami. Pewne ukojenie znalazłem w czytaniu duchownym, lecz te niepokoje, na które się tylko przez własną nieroztropność, a zarazem zarozumiałość naraziłem, wielce utrudniają mi postęp duchowny, choć z drugiej strony właśnie przez nie poznałem swą słabość i nędzę ludzką, potrzebę uciekania się o pomoc do Boga i Matki Najświętszej. Nimi to zatrwożony obrałem sobie Matkę Boską, Najświętszą Maryję Pannę, za Matkę w tym życiu zakonnym.

Co mnie na te niepokoje naraża, oto to, że za mało trzymam się zasadniczych prawideł i rad kierownika, kiedy przyjdzie na mnie jakieś moralne cierpienie zaczynam się pod nim chwiać, zamiast mimo wszelkich swych przekonań zastosować się do zasad i rad kierownika. Jezu mój! Jezu mój! Ty wiesz, że chcę być godnym uczniem Twoim! Matko moja, ratuj mnie!