….młody kleryk Alfons Mańka w swoich dzienniczkach będąc w nowicjacie Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej OMI w Markowicach od 15 września 1937r do 21 kwietnia 1939r  gdzie jego wychowawcą i opiekunem duchowym był dzisiejszy błogosławiony O. Józef Cebula OMI. Przypomnijmy, że kleryk Alfons Mańka zmarł 22 stycznia 1941r (mając zaledwie 23 lata) w opinii świętości śmiercią męczeńską. Dzienniczki  zostały wydane w czerwcu 2017 r przez Wydawnictwo Św. Macieja Apostoła w Lublińcu, w 100-rocznicę jego urodzin śp. Alfonsa.

21 marca 1938

Na świecie zawitała już śliczna wiosna. Słonko wesoło ogrzewa ziemię, na niej wszystko się budzi, ożywia, zieleni. Na lazurowem tle trzepoce skrzydełkami skowronek, nucąc radośnie swe pienia na chwałę Bożą. Jakiem szczęśliwym jest on, że może się wznieść tak wysoko, aby tam wychwalać jak tylko może swego Stwórcę! Tyl­ko w mym sercu jeszcze nie ustąpiły mroki zimy, raz po raz błyśnie promyk wiosenny, nawet natchnie ogniem me serce, ale zda się ry­chło zgasnąć. Kiedyż, o Panie, i w mym sercu zapanuje taka wio­sna, kiedyż słońce Twej miłości wypłoszy wszystkie mroki i trwogi mej duszy, a ożywi całą duszę, natchnie tym świętym życiem, ży­ciem już tylko z miłości ku Tobie, o Boże, dla Twej chwały! Spraw to, o Boże, i tego tylko pragnę, aby się we mnie, jak i w Twych stworzeniach, doskonale wypełniła Twa święta wola

22 marca 1938

Dzień ten był jasny, pogodny, wesoły. W duszy również czułem się spokojniejszym, szczęśliwszym. Pewne błyski światła tam się przebiły i rozjaśniły jej mroki. Szczęśliwym się czułem, że jestem w klasztorze, że co czynię, czynię dla Boga, ale nie dla tego, że ja tego chcę, jak postępują ludzie w świecie, którzy swą wolą się kierują, ale że właśnie Bóg tego codziennie żąda, że taka jest Jego święta wola, a pełnienie jej napełnia mnie szczęściem. Dzisiaj również przekonałem się, że w pomyślności i bez cierpień trudno się utrzymać w gorliwości, że właśnie cierpienia i utrapienia rozmaite jakie na nas Bóg zsyła, pobudzają nas do życia czynnego, ofiarnego, zwłaszcza zaś w pomyślnościach i pociechach zewnętrznych trzeba się nam bardzo starać, aby nie utracić skupienia ducha, bo te chwile wydzierają nam to, na cośmy często długi czas pracowali.

28 marca 1938

Dzień dzisiejszy był słotny, na dworze chłodno i błoto, czasem pada śnieg, który wnet topnieje i zamienia się błoto, lecz nie tęsknię już za słońcem, bo chcę tylko tego, czego Bóg chce i w tych zewnętrznych okolicznościach chcę się ćwiczyć w poddaniu się Jego woli. Nie chcę więc doprowadzać uczuć niezadowolenia z niepogody, ale nawet aby, tak z przyzwyczajenia, uskarżać przed współbraćmi i biadać na niepogodę. Im silniejsze miałem usposobienie wyrzeczenia się własnej woli i zaparcia się siebie, tym większą odczuwałem w sercu tęsknotę za Jezusem i tym bardziej swą nędzę, swój stan godny opłakania tu, na ziemi, na tym wygnaniu, o którym tak często zapominamy i zwykliśmy jeszcze tu, a nawet w stworzeniach, szukać pociechy.

19 kwietnia 1938

„Pokój z wami”.

Przedstawiam sobie Jezusa, który po zmartwychwstaniu poka­zał się Apostołom, zgromadzonym w wieczerniku. Wita ich po­zdrowieniem „Pokój z wami!”. Drzwi wieczernika były zamknię­te. Apostołowie zgromadzeni modlili się, ale w sercu ich nurtowa­ła obawa przed Żydami i mnóstwo innych uczuć, po tylu upad­kach, które przeżywali w ostatnich dniach. Uciekli od Jezusa w Ogrójcu, przy pojmaniu. Nie mieli odwagi iść za Nim drogą krzy­żową, po śmierci zaś Jezusa zaczynają powątpiewać w Jego zmar­twychwstanie. W czasie tych niepokojów i uczuć, pomimo wszyst­ko bolesnych, Jezus zjawia się wśród nich i pierwsze słowa jakie do nich wypowiada, to „Pokój z wami”. Przynosi im ten pokój, jaki im w przeddzień śmierci w wieczerniku zapowiadał, pokój nie z tego świata. Przynosi im pokój na te wszystkie ich utrapienia, choć ich walka ma się dopiero rozpocząć.

I moje serce podobne do zamkniętego wieczernika, często tak obojętne, zimne, choć w nim znajdują się te uczucia miłe Jezuso­wi, jednak jakże ona małe, nikłe i lękliwe. Proszę więc Jezusa, aby przyszedł dziś do mego serca i przyniósł ten pokój, który po zmar­twychwstaniu przyniósł Apostołom. Aby tem pokojem umocnił mą duszę..

Modlitwa

Cicha modlitwa płynie przed tron Boży,

Jak balsam wonny, jak dym kadzidła,

Sunie się cicho niby aniołów chóry,

Osłania serce szelestem skrzydła…

Moc w niej tak wielka, moc niezwyciężona

Rozsadza serca, a przecież nie kona…

Rozsadza, kruszy najtwardszy z metali.

W ogniu roztapia, oczyszcza, przemienia,

Dumę ugina, pokorę chwali.

Ona otuchą ludzkiego plemienia.

Ona lekarzem, co sercu leczy smutki.

Świetlane w duszy sprawia zawsze skutki.

 

Tekst ukazał się w „Ziemi Lublinieckiej”, 1/2019 (161)