Redi, 23 sierpnia 1938
Jezus!
Ćwiczenia swe dopołudniowe odprawiłem dobrze i znajdowałem w nich zadowolenie. Widziałem wprawdzie trudności i troski zalewały mi serce, ale myśl o Bogu, że On jest dla mnie wszystkim, że On jest wszechmogącym, a zarazem najlepszym Ojcem, rozpraszała chmury, bo czułem się jak słabe dziecko, pod opieką Ojca. Po południu jednak zbyt się dałem unieść wyobraźni, która coraz to większe czarne chmury zaczęła gromadzić nad mą duszą. Niestety, z powodu tego byłem roztargniony na ćwiczeniach duchownych popołudniowych, a starając się wniknąć w tą sprawę zamiast światła, jeszcze więcej znajdowałem ją zawikłaną i potęgowałem zamieszanie. Cóż uczynię? Tak bardzo odczuwam potrzebę kierownika duchownego, wszak on by mi wskazał pewną drogę, lecz Bóg mi go zabrał, powołując go na inne miejsce. Za wzorem więc św. Tereski, której również Bóg zabrał kierownika, aby sam nią kierować, pójdę do stóp krzyża, na którym wisi za mnie Jezus i tam złożę wszystkie swe troski. Ave Maria!