Stacja V: Szymon Cyrenejczyk pomaga nieść krzyż Jezusowi

Kłaniamy Ci się, Panie Jezus Chryste, i błogosławimy Tobie.

Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył.

Gdy Go wyprowadzili, zatrzymali niejakiego Szymona z Cyreny, który wracał z pola, i włożyli na niego krzyż, aby go niósł za Jezusem (Łk 23, 26).

W cierpieniu człowiek potrzebuje pomocy innych. Tak było w obozie przejściowym w Szczeglinie gdy nad pobitym do nieprzytomności Alfonsem pastwiło się trzech tęgich esesmanów. Pół żywego wzięli współbracia pod ramiona i zaciągnęli do obory. Pół roku później w obozie w Gusen, wyczerpany do reszty pracą w kamieniołomach, głodem i ciągłym maltretowaniem trafia na rewir do obozowego szpitala gdzie życzliwi współwięźniowie pielęgniarze opiekują się nim i próbują ratować jego życie podając mu dodatkowe porcje jedzenia. Pomoc drugich jest potrzebna nie tylko w drastycznej rzeczywistości obozu koncentracyjnego ale także w codziennym zmaganiu w stawaniu się lepszym.

„Trudno mi się zdobyć na ofiarę dla mych współbraci, aby z całym oddaniem się, im usłużyć. Trzeba mi zwalczyć ten chłód w duszy, a nawet obojętność na ich sprawy” (15 maja 1938).

„Służyć Jezusowi dla Jego chwały i służąc Mu w całkowitym zaparciu się, to cel mój, to mój ideał. Żadne umartwienie teraz nie jest mi przykrym i trudnym, bo wiem, że miłym jest ono i przyjemnym dla Jezusa” (25 października 1937).

„Jemu chcę służyć, Jego kochać!” (8 listopada 1937).

„Czuję się wesołym, gdy jestem uprzejmym i pokornym wobec współbraci” (22 września 1937).

„Bohaterem mam być, Bóg tego żąda ode mnie, a jeśli nim mam być, dlaczego nie mam być nim od zaraz?” (9 sierpnia 1938).