Kleryk Norbert Jabłko OMI, Ukraina Tywrów

Uklęknąłem i w końcu spytałem Tego, którego od razu powinienem spytać o to, co robić. I od razu mi przyszła myśl, słowa naszego oblackiego kleryka Sługi Bożego Alfonsa Mańki: „Chcę być świętym i niech mnie to kosztuje, ile chce”. Wcześniej nie miałem jakiegoś swojego nabożeństwa do niego, od wtedy codziennie myślę o jego postawie i przyzywam jego wstawiennictwa. Dodaje mi to siły. Pojawił się w sercu pokój.

Zredagował o. Paweł Gomulak OMI, www.oblaci.pl

Ukraina Tywrów, 24 lutego 2022 roku, ok. godz. 6:30 obudziły mnie głośne dźwięki. Bardzo się wystraszyłem, nie wiedziałem, co się dzieje. Zerwałem się z łóżka i spojrzałem przez okno. Nad naszym domem leciały rakiety, naliczyłem pięć. Przelatywały mniej więcej co dwie minuty. Nie na nas. Leciały na jednostki wojskowe. Od razu spojrzałem w Internet, mając nadzieję, że to nie jest to, co myślę. Jednak jak się okazało moje przeczucia nie były błędne. Rosja dokonała inwazji na Ukrainę. Na początku był u mnie strach, panika. Nie wiedziałem, co robić. Pakować się, uciekać? Jak się już trochę uspokoiłem, poszedłem do kaplicy na wspólnotowe modlitwy. W tym czasie pełno telefonów, wiadomości od rodziców, bliskich, współbraci i przyjaciół z Polski. Większość osób mówiło mi, żebym się pakował i jak najszybciej uciekał. Skontaktował się ze mną superior z naszego seminarium w Obrze. Powiedział, że jeśli chcę, mogę wracać. Widziałem w Internecie, jak wielu księży zapewniało, że zostają z ludźmi. Coś pięknego. A ja dalej w szoku i nie wiem co robić. Wieczorem poszedłem do spowiedzi a potem na adorację. Uklęknąłem i w końcu spytałem Tego, którego od razu powinienem spytać o to, co robić. I od razu mi przyszła myśl, słowa naszego oblackiego kleryka Sługi Bożego Alfonsa Mańki: „Chcę być świętym i niech mnie to kosztuje, ile chce”. Wcześniej nie miałem jakiegoś swojego nabożeństwa do niego, od wtedy codziennie myślę o jego postawie i przyzywam jego wstawiennictwa. Dodaje mi to siły. Pojawił się w sercu pokój. Modliliśmy się z parafianami na różańcu, kościół jak nigdy w tygodniu był pełny. Czułem jedność, rodzinną więź z tymi ludźmi – jesteśmy Kościołem, Pan Bóg jest z nami. Podjąłem decyzję, że zostaję. Poza tym, pomyślałem sobie, że jeśli Pan Bóg chce, żebym był księdzem to będzie to dla mnie najpiękniejsza lekcja tego, czym jest kapłaństwo. Postanowiłem wziąć przykład z tych wszystkich, którzy wiedzą, że dobry pasterz nie zostawia swoich owiec i zostałem razem z nimi. Chodziła we mnie świadomości, że nie jestem księdzem, nie mogę nieść tym ludziom posługi sakramentalnej to w sumie, po co ja tutaj? Jeden ze współbraci powiedział mi, że mogę z tymi ludźmi po prostu być, rozmawiać, na tyle na ile mogę dodawać im nadziei, modlić się z nimi.